Mariusz Kowoll prowadzi projekt oraz bloga o nazwie Fusbal-mk. Za sobą ma pisanie między innymi w serwisie NaTemat. Książkę postanowił napisać z zamiłowania do futbolu na Śląsku.
Miłej lektury!
Jak ciężko było spisać aneks ze spotkaniami Wilimowskiego?
Trudność była spora. Wilimowski w czasie wojny wielokrotnie zmieniał adres, a co za tym idzie również drużyny w których występował. Zebranie maksymalnej ilości występów "Eziego" wiązało się z dotarciem do lokalnej prasy z miejsc w których w danym czasie przebywał. Nie łudzę się przesadnie, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wciąż jakieś gry zostały nieodkryte. Niemniej, dzięki pomocy mojej przyjaciółki, Marty Styczeń, niemieckich bibliotekarzy oraz odrobinie własnych zdolności udało się zgromadzić bardzo obszerną dokumentację występów Wilimowskiego. Marta bardzo poważnie uzupełniła moje braki z okresu pobytu byłego gracza Ruchu w Saksonii oraz Bawarii. Do wyjaśnienia pozostaje jego ewentualna aktywność sportowa ze stycznia 1945 roku. Niestety ograniczeniem jest tutaj brak źródeł. Z mojej kwerendy wynika, że nie zachowała się prasa z Chemnitz, gdzie najpewniej wówczas mieszkał.
Paweł Czado namówił Pana do pisania bloga. Kiedy pojawił się pomysł na zrobienie z tego książki?
Paweł jest niezwykle inspirującą i sugestywną osobą. Z uporem godnym lepszej sprawy komentowałem jego Czadobloga pozwalając sobie na wstawki z różnymi ciekawostkami. Namówił mnie do pisania czegoś swojego. Tak powstały Pogranicza, jak sama nazwa wskazuje zajmujące się głównie tematyką futbolową trzech krajów, w których leżą historyczne ziemie Śląska. Blog miał jednak szerszy charakter i nie obejmowały wyłącznie dziejów przedwojennych; czasami wspominałem nieco mniej odległe zdarzenia, komentowałem również sprawy bieżące. Pomysł na napisanie książki akurat o okresie wojennym zrodził się z czasem. Rola Pawła była oczywiście istotna, namawiał, upominał się, przypominał, i wreszcie dopiął swego ;)
Jak wyglądał proces tworzenia książki "od kuchni"?
Był to długi i złożony proces. W pierwszej kolejności musiałem zebrać odpowiedni materiał źródłowy. Jest to bardzo czasochłonne, szczególnie, gdy można poświęcić na to wyłącznie urlop. Gdy wreszcie uznałem, że mam wystarczającą ilość informacji wyzwaniem okazało się znalezienie pomysłu na przewodnią linię narracyjną. Paweł skutecznie wybił mi z głowy pierwotny zamysł spisania wszystkiego w formie typowo naukowej. Skoro już postanowiłem zbudować opowieść wokół wizyt niemieckiej reprezentacji narodowej na Górnym Śląsku konieczne stało się jeszcze przypisanie do poszczególnych rozdziałów najbardziej odpowiednich wątków pobocznych. Prawda o tej książce jest bowiem taka, że właśnie dygresje odpowiadają na najważniejsze pytania o zasadność i organizację sportu w tym szczególnym czasie. Naturalnie, w trakcie pisania pojawiały się nowe kwestie, niekiedy zaskakujące, jak chociażby piłkarski film z 1942 "Das grosse Spiel", które wymuszały dodatkową kwerendę, ale było to bardzo twórcze.
Czy były duże trudności w zbieraniu niektórych materiałów do takiej książki?
Ogromne. Archiwa został "wyczyszczone" z niemieckiej dokumentacji sportowej. Po wojnie było zresztą oficjalne zarządzenie, aby usuwać pozostałości po niemieckiej obecności na Śląsku. Część zapewne zniszczyli sami Niemcy przed zbliżającymi się wojskami radzieckimi. Taka praktyka miała na celu m.in. pozbycie się wszelkiego rodzaju dokumentacji wskazującej na pełnienie określonych funkcji przez konkretne osoby. W tej sytuacji wydobywanie jakichkolwiek materiałów wymaga odrobinę sprytu i jeszcze więcej szczęścia. Pozostałości potrafią znaleźć się w zupełnie niespodziewanych miejscach. Jest jeszcze prasa jako źródło informacji. Dość szybko przekonałem się, że opieranie się na dwóch, trzech przekazach jest dalece niewystarczające. Udało się zgromadzić całkiem sporo tytułów, które wzajemnie się uzupełniają. Bardzo ubogo z kolei wygląda dorobek innych autorów w tym zagadnieniu i, z niewieloma wyjątkami, nie było za bardzo z czego skorzystać.
Opowie Pan coś więcej o projekcie Fusbal-mk.
Podczas gromadzenia materiałów nie skupiałem się wyłącznie na latach 1939-45. Uzupełniałem dokumentację również z wcześniejszych okresów. Z każdą kolejną wizytą w bibliotece czy archiwum coraz lepiej orientowałem się w przeszłości futbolu na niemieckim Górnym Śląsku i uświadamiałem sobie jak niewiele o tym wiemy. Uznałem, że to jest nisza właśnie dla mnie. O ile historia futbolu na polskim Górnym Śląsku ma niezłą kolekcję opracowań (dorobek Panów Andrzeja Gowarzewskiego, Joachima Waloszka i Pawła Czado!!!), o tyle ta po drugiej stronie granicy nie doczekała się należytej uwagi, a w niczym nie ustępuje tej pierwszej. I na tym właśnie chciałbym się skupić.
Ma Pan jakiegoś ulubionego autora/autorkę? Ulubioną pozycję sportowo-literacką?
Czytam bardzo dużo, chociaż ostatnio nieco mniej z powodu braku czasu. Uwielbiam Henry'ego Millera oraz Blaise'a Cendrarsa. W publikacjach o tematyce sportowej nie mam kogoś szczególnie ulubionego. Na pewno czekam na kolejną książkę Pawła Czado; spisane historie Antoniego Piechniczka i Górnika Zabrze są świetne. Jestem świeżo po lekturze "Wielkiego Widzewa" Marka Wawrzynowskiego, i na podobny tytuł zasłużył również autor. Bardzo dobra rzecz. Mogę obu jedynie zazdrościć, że pracowali na żywym organizmie. Dosłownie. Bo bohaterowie i świadkowie wciąż szczęśliwie chodzą po tym świecie.
Czy ma Pan w planach kolejne książki? Jeśli tak to jakie?
W ramach projektu Fusbal-mk - o ile będzie takie zapotrzebowanie ze strony czytelników - chciałbym przywrócić do pamięci historię górnośląskiej piłki po jej niemieckiej stronie. Pracuję obecnie nad opisem lat 1933-39. Trochę się wówczas działo. W zamyśle forma ma być podobna do "Futbol ponad wszystko". Zanim zasypię czytelnika szczegółowymi danymi, statystykami i datami, wypada oswoić go z nazwiskami, które - w wyniku celowego przemilczania przez dekady całe - zupełnie są obce. Jeśli to się powiedzie chciałbym w przyszłości spisać monografie największych klubów z Gliwic, Zabrza, Bytomia czy Raciborza, podjąć również kilka innych tematów bardziej szczegółowych.
Pozostałe moje wywiady znajdziecie TUTAJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz