czwartek, 22 grudnia 2016

Wójt powraca!



Janusz Wójcik - postać, której fanom polskiej piłki przedstawiać nie trzeba. Były piłkarz, ale zdecydowanie lepszy trener i motywator. Szkoleniowiec między innymi Jagiellonii, Legii, Widzewa czy Śląska Wrocław, a także selekcjoner reprezentacji Polski, do 16 i 18 lat, a także dorosłej kadry, wicemistrz Olimpijski z kadrą z Barcelony, a także polityk i były poseł na Sejm z ramienia Samoobrony Leppera.


Janusz Wójcik powraca w wielkim stylu. Po pierwszej części swojej autobiografii (którą również miałem przyjemność przeczytać i którą z tego miejsca serdecznie polecam), którą kończyły słowa "To jeszcze nie koniec. Dalszy ciąg nastąpi..." ze zniecierpliwieniem czekałem na ten dzień. Nadszedł wreszcie i dzięki wydawnictwu SQN trafiła do mnie książka "Wójt. Jak goliłem frajerów". Tytuł również mocny.

Wójt ponownie zaprasza czytelników na przejażdżkę swoim życiowym rollercoasterem. Wójcik opowiada o przemycaniu przez afgańską granice polki, polowaniu na tygrysa ludojada, przyjaźni i imprezach z Blatterem, a nawet upija prawdziwego esesmana. "Będzie śmiesznie, strasznie i ciekawie".

Książka odsłania także kulisy polskiej piłki nożnej, a właściwie głównie jej korupcji. Były trener komentuje wyczyny Nawałki na Euro 2016 porównując jego drużynę ze swoją z Igrzysk w Barcelonie z 1992 roku. Opowiada także jak Polsce i Ukrainie (a właściwie tylko Ukrainie), udało się zorganizować Euro 2012.

lektura wzbogacona jest kilkoma wywiadami, między innymi z Cezarym Kuleszą (prezesem Jagiellonii), Onyszko (byłym bramkarzem, którego autobiografie również wydawnictwa SQN w tym miejscu serdecznie polecam), Świerczewskim i Kłakiem (uczestnikami drużyny z 92 roku), czy promotorem pierwszej części, który opowiada jak to wszystko przebiegało.

Nie mogło zabraknąć kilku słów o Cristiano Ronaldo i Leo Messim, słów krytyki i wyśmiania. W sprawie Portugalczyka chodzi o jego popisy na ławce trenerskiej podczas finału Euro z Francją, a sprawa Argentyńczyka to oczywiście podatki. Tego drugiego jako kibic Barcelony chciałbym bronić. Otóż jako piłkarz wątpię, aby wiedział ile ma zer na koncie (dziesięć, czy jedenaście, co za różnica), a poza tym jego karierą pozaboiskową zajmuje się tylko ojciec. Oczywiście że stać ich na najlepszych prawników, czy księgowych. Ale skąd Leo ma wiedzieć o podatkach, czym są, jak to działa itd. Jest tylko piłkarzem, a wina cała spada tylko i wyłącznie na ojca, który się tym zajmuje.

Książka kończy się planami byłego trenera na przyszłość, zarówno tą niedaleką jak i dalszą typu gdzie chciałby umrzeć. Jednak zaznacza, że do piachu się nie wybiera i skrzynki szybko nie zamkną.

Zobacz także: Recenzja I części:KLIK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz