czwartek, 29 grudnia 2016

Oficjalny start Bloga! Wywiad z Ziemowitem Ochapskim!

Niezmiernie miło mi poinformować, że udało mi się stworzyć własnego bloga i jeszcze w tym roku na dobre z nim wystartować! Chcę tutaj zamieszczać najważniejsze informacje z wydawnictw, a przede wszystkim swoje recenzje przeczytanych książek.

Na dobry start i otwarcie bloga postanowiłem porozmawiać z Ziemowitem Ochapskim, autorem biografii Puyola ("Carles Puyol. Kapitan o sercu w kolorze Blaugrana") oraz Ronaldo ("Ronaldo. Fenomen z Brazylii").


Zapraszam do lektury!


Skąd wziął się pomysł na pisanie książek?

O sporcie piszę w różnych mediach już od 2003 roku, ale pomysł na napisanie książki zrodził się osiem lat później po lekturze pozycji "Rok w raju" Andresa Iniesty, którą w Polsce wydało SQN. Wówczas rynek sportowych biografii w naszym kraju dopiero raczkował, a mnie zamarzyło się dołożenie cegiełki do jego rozwoju.

Czemu akurat Puyol i Ronaldo?

Nigdy nie ukrywałem, że prywatnie jestem kibicem FC Barcelony. Carles Puyol to dla mnie symbol i legenda tego klubu. Biografii napastników czy pomocników na rynku jest multum, bo to ludzie z pierwszych stron gazet. Z obrońcami zazwyczaj jest inaczej, a nierzadko to właśni oni są głównymi filarami spektakularnych zespołów. "Tarzana" uważam też za jednego z najlepszych defensorów i kapitanów w dziejach. Pragnąłem przeczytać o nim książkę po polsku, ale żadnej nie było, więc sam ją sobie napisałem (śmiech).

Ronaldo to mój idol z dzieciństwa i piłkarz dzięki któremu zacząłem kibicować Barcelonie. Na podwórku z lubością kopiowałem jego przeplatankę, chociaż nigdy nie odważyłem się ogolić głowy na zero (śmiech). Podczas wakacji we Włoszech w 1998 roku za połowę kieszonkowego kupiłem sobie koszulkę reprezentacji Brazylii z jego nazwiskiem, a po przegranym z Francją finale mundialu płakałem jak bóbr i pomyślałem: "Jejku, za cztery lata to Ronaldo będzie miał już dwadzieścia sześć lat i będzie stary" (śmiech). Pomysł na napisanie biografii Il Fenomeno podrzucił mi Przemek Romański z SQN, a ja postanowiłem wcielić go w życie.

Biografia Puyola została wydana przez SQN, Ronaldo przez Amazon. Skąd ta zmiana wydawnictwa?

Wydawnictwu SQN jestem bardzo wdzięczny za szansę, którą otrzymałem. Przy okazji biografii Ronaldo nasze drogi się rozeszły, jednak nie chciałbym mówić o powodach. Mogę jedynie zapewnić, że nie chodziło ani o pieniądze, ani o to, że moja nowa książka okazała się słaba. Tzn. każdy ma prawo do własnej oceny, ale w mojej opinii jest ona o wiele, wiele lepsza niż ta o Puyolu, którą uważam za całkiem dobrą.

Z tego co pamiętam to były problemy z wydaniem książki Ronaldo (chodzi o cały projekt projekt na PolakPotrafi), ale ostatecznie się udało.

Projekt na PolakPotrafi.pl po prostu nie wypalił, ale rok ciężkiej pracy nie mógł pójść na marne. Wielka w tym zasługa mojej narzeczonej Joanny, która jest profesjonalną redaktorką i która poświęciła wiele godzin na doszlifowanie tekstu książki. Ja natomiast zadbałem o zdobycie praw do zdjęć, projekt okładki oraz skład. Dziś wszechstronność na rynku pracy jest ceniona, a dla mnie dziennikarstwo to jednak bardziej pasja. Z finalnego efektu jestem bardzo, bardzo zadowolony.

Na swojej stronie ma Pan jeszcze wiele biografii znakomitych sportowców. Czemu nie ukazały się w wersji papierowej? Czy może są plany aby je wydać? I w ogóle czy są plany na wydanie kolejnych pozycji papierowych?

Moja strona to swego rodzaju portfolio biografii, które w odcinkach publikowałem dla portalu WP SportoweFakty. Te biografie nie ukazały się w wersji papierowej, ponieważ... mam co do nich pewne plany. Na ten moment planuję po kolei każdą z nich rozbudować i wydać poprzez Amazon oraz w e-booku. Na pierwszy ogień pójdzie zapewne historia Ayrtona Senny, która ma swojego e-booka, jednak chciałbym dodać do niej kilka wątków i przenieść to wszystko na papier. Później będzie zapewne James Hunt i któraś z gwiazd NBA.

Pisał Pan o piłkarzach, żużlowcach, zawodnikach Formuły 1, koszykarzach, skoczkach narciarskich... Skąd taka różnorodność? Skąd zamiłowanie do tych wszystkich dyscyplin?

Sport był obecny w moim życiu odkąd pamiętam i sam się sobie dziwię, że nie zostałem zawodowym sportowcem (śmiech). W dzieciństwie wygrałem nawet turniej w ping-ponga (śmiech).

Zamiłowanie do piłki wzięło się z podwórka, na którym w dni wolne rozgrywaliśmy mecze od rana do wieczora, a jedyną przerwą była ta na obiad. To czasy Legii Warszawa w 1/4 finału Ligi Mistrzów, Tomasza Zimocha krzyczącego do mikrofonu "Panie Turek, kończ pan ten mecz!", asfaltowych boisk i bramek z plecaków. W 1996 roku zobaczyłem gola Ronaldo przeciwko Composteli i zrozumiałem, że futbol to jedna z najpiękniejszych dyscyplin świata.

Jeśli ktoś dorastał w latach dziewięćdziesiątych, to pamięta też zapewne, kim był wtedy Michael Jordan i dlaczego w kosza grało się też niemal codziennie pomiędzy kolejnymi partyjkami "gały". Na retransmisje spotkań NBA w TVP czekało się z wywieszonym językiem. Dla nas były to popisy zawodników z innej planety, a w obliczu tego wsad wykonany przez Jego Powietrzną Wysokość w "Kosmicznym Meczu" wcale nie wydawał się taki nierzeczywisty. Zresztą jeśli chodziłeś do jednej podstawówki z Łukaszem Koszarkiem, to nie mogłeś nie grać w koszykówkę. W naszej budzie niezaliczenie dwutaktu na "5" było wstydem (śmiech).

Jeśli chodzi o żużel, to w 1995 roku ojciec zabrał mnie na mecz do pobliskiego Gniezna i... wciągnęło mnie na amen. Moim idolem był czeski zawodnik miejscowego Startu, Tony Kasper, a miłością do speedwaya starałem się zarażać kolegów z podwórka. Starania te przyniosły średni efekt, ale za to moje kolano do dziś pamięta wyścig po asfaltowym owalu na terenie szkoły. Nigdy nie miałem okazji prowadzić prawdziwego "stalowego rumaka", lecz wiem co to znaczy przypieprzyć kolanem w krawężnik po upadku przy prędkości kilkudziesięciu km/h (śmiech).

W przypadku skoków narciarskich winowajcą całego zamieszania wcale nie jest Adam Małysz. Moim pierwszym idolem był Andreas Goldberger. Pamiętam jego pierwszy triumf w Pucharze Świata w sezonie 1992/93 i stwierdzam, że chłopak niewiele się zmienił na twarzy (śmiech). Uwielbiałem też oglądać idola Orła z Wisły, czyli Jensa Weissfloga, a także Słoweńca Primoża Peterkę. Skoki narciarskie oglądało się w moim domu "od zawsze", a moi rodzice doskonale pamiętają zawodników z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Mama uwielbiała Janne Ahonena, ale potem nastąpił ten jego comeback (śmiech).

Dzisiejszej Formuły 1 niestety nie jestem w stanie śledzić. Wielokrotnie próbowałem, lecz dla mnie to są już zmagania cyborgów w statkach kosmicznych. Wyścigi zostały wyprane z emocji i pierwiastka ludzkiego, co sprawiało, że rywalizację Nikiego Laudy z Jamesem Huntem czy Ayrtona Senny z Alainem Prostem oglądało się z wypiekami na twarzy. Ja tę pierwszą znam jedynie z nagrań wideo, a tę drugą pamiętam jak przez mgłę, ale dzięki temu z chęcią patrzyłem na rywalizację w F1 do czasów Roberta Kubicy. Później jednak Polak miał fatalny w skutkach wypadek podczas rajdu, a atrakcyjność obecnych wyścigów najbardziej prestiżowej serii ostatnio znakomicie podsumował Niki Lauda.


Z którą z wydanych książek pracowało się Panu najlepiej?

Zdecydowanie lepiej pracowało mi się przy biografii Ronaldo, ponieważ od początku do końca miałem wszystko zaplanowane. Książka o Puyolu to była podróż w nieznane i mnóstwo dopisków oraz poprawek już na etapie redakcji.

Jakieś ciekawe przygody związane z wydawaniem/pisaniem książek i szukaniem informacji o nich?

Przy biografii Ronaldo miałem do opisania dość ważny mecz i trzy różne źródła inaczej podawały minuty, w których padły gole. Po godzinie trudów odnalazłem fragment spotkania na Youtube w jakości dalekiej od HD i okazało się, że... wszystkie źródła się myliły (śmiech). Z jednej strony to zabawne, a z drugiej to przestroga, żeby każdą informację weryfikować w kilku źródłach, bo nawet te najbardziej niezawodne czasem wprowadzają w błąd.

Przy wydaniu biografii Puyola współpracowałeś z takimi wielkimi dziennikarzami jak Luca Caioli i Graham Hunter, również autorami wielu piłkarskich książek. Jak wspomina Pan tą współpracę?

W sumie to ciężko nazwać to współpracą. Jakieś znane nazwisko zawsze lepiej wygląda na okładce, więc wydawca zaproponował, że Graham Hunter napisze wstęp, a Luca Caioli epilog. Ja nie miałem nic przeciwko, gdyż książki tych autorów uważam za naprawdę dobrą robotę.

Szczególnie ten drugi chyba cieszył się z wydania biografii Puyola. Pisząc we wstępie, że to właściwy czas i przez to nazwał Pana "mądrym facetem".

Kto wie, może się cieszył, a może wkurzył, że go ubiegłem (śmiech)? Mówiąc jednak poważnie, to zawsze miło jest przeczytać taką opinię od takiego fachowca. Swoją drogą też uważam, że biografia Puyola pojawiła się we właściwym momencie.

Ma Pan jakiegoś ulubionego autora/autorkę? Ulubioną pozycję sportowo-literacką?

Z piłkarskich to autobiografia Zlatana "Ja, Ibra" spisana przez Davida Lagercrantza, z koszykarskich "Dream Team" autorstwa Jacka McCalluma, a z żużlowych "Pół wieku na czarno" Marka Cieślaka i Wojciecha Koerbera. W przypadku skoków narciarskich próbowałem natomiast przeczytać "Moje życie o każdy metr" Thomasa Morgensterna, ale nie dobrnąłem do końca, choć "Morgi" to bardzo sympatyczny facet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz