piątek, 30 marca 2018

"Britt - Marie tu była"

Tak jak wspomniałem we wcześniejszej recenzji, pisząc do wydawnictwa Sonia Draga wybrałem sobie dwie książki. Biografię Berlusconiego, o której pisałem TUTAJ, oraz książkę "Britt - Marie tu była".

Jeśli chodzi o tą drugą, również długo zastanawiałem się czy ją wziąć. Okładka z piłkarskim boiskiem, jakiś wątek w książce miał o futbolu być. Zdecydowałem się że wezmę i zobaczymy. Uzależnienie od zbiorów piłkarskich książek okazało się wyższe.

Główną bohaterką książki jest Britt-Marie, kobieta w wieku 63 lat. Jest strasznie dziwna, upierdliwa i irytująca. Rządzi się i ma fioła na punkcie czystości. To tak w skrócie. Jednak też nie miała łatwego życia z siostrą i mężem. Wreszcie zdecydowała się wyjechać do opuszczonego miasta Borg, gdzie prawie wszystko było pozamykane. Prawie bo oprócz sklepo-pozzerio-warszatato-pocztowym budynkiem oraz ośrodkiem rekreacyjnym, w którym wkrótce zostanie zatrudniona.

W ośrodku jest drużyna piłkarska, a właściwie dzieci, które zostały, ponieważ większość wyjechała, albo pozostawiła futbol gdy zmarł trener. Trenują każdego dnia, lecz są po prostu słabi. Chcą wziąć udział w turnieju, ale potrzebują trenera. Co ciekawe po pewnym czasie zostaje nim wreszcie 63-latka.

Co więcej o piłce nożnej, chłopcy są fanami Liverpoolu i traktują ten klub jak swój. Czemu? Twierdzą, że są z nim na dobre i na złe i to dłużej niż większość z piłkarzy, którzy aktualnie tam grają. Bardzo ciekawe podejście.

Pośmiać też się trochę można, Ktośka przeklinająca właścicielka, ślepa (bądź niedowidząca) Bank, szczur, który zajada snickersa, zabawne rodzeństwo czy Pirat umawiający się na randkę z chłopakiem.

Czytając książkę niekiedy traciłem już zainteresowanie. Niemniej jednak zawsze wracałem i czytałem dalej. Długo mi to zajęło, ale dobrnąłem do końca. Fanom piłki nożnej raczej książki nie polecę. Jednak fanom "ciepłych" opowieści jak najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz