Luis Suarez - wielka gwiazda aktualnie FC
Barcelony, w której pobija wszelkie możliwe rekordy i gra wspaniale, a
wcześniej także Liverpoolu i Ajaksu, który zachwycał także w Groningen i
Nacionalu. Piłkarz z wieloma wyróżnieniami nie tylko klubowymi i reprezentacyjnymi,
ale także indywidualnymi.
Dzięki wydawnictwu Sine Qua Non dostępna
stała się autobiografia Urugwajczyka, który opowiada o wielu ciekawostkach,
który ma wiele do powiedzenia i dużo rzeczy wyjaśnia "od kuchni".
Luis zadebiutował w Barcelonie w
sierpniu, zaś epilog napisany jest w październiku. Piłkarz niewiele opowiada o
swoim nowym klubie, ale dowiemy się między innymi o tym, co pomogło mu
zaaklimatyzować się w szatni Camp Nou.
Książka zaczyna się od wprowadzenia, w
którym Suarez opowiada o swoich ugryzieniach rywali i prowadzi rozważania nad
nimi. Mówi, ze ostro nie fauluje, nigdy nie przyczynił się do poważnej
kontuzji, nie jest brutalny, nie fauluje z premedytacją. Są piłkarze, którzy to
robią i nie są karani, bądź ich kary są po prostu śmieszne w porównaniu do tej,
którą Urugwajczyk otrzymał za ugryzienie Chiellini'ego na Mundialu. Nie ma co
usprawiedliwiać takiego zachowania, ale ziarenko prawdy w wyżalaniu piłkarza na
pewno jest.
Suarez dużo zawdzięcza swojej żonie. Gdy
był mały, wówczas jego dziewczyna pomagała mu we wszystkim, nawet w lekcjach,
by ten "wyszedł na ludzi".
Piłkarz pożyczał na bilety byle tylko się z nią spotkać, a gdy ta
wyjechała do Barcelony, wówczas był zdeterminowany by osiągnąć cel w postaci
gry w Europie. Może dzięki temu jest tym kim jest teraz...?
W jednym z rozdziałów napastnik wypowiada
się o arbitrach i robi to w przyjazny sposób. Kiedyś chciał nawet wymienić się
koszulką z jednym z nich. Porównuje sędziów angielskich i hiszpańskich. W
Premier League arbitrzy często rozmawiają z piłkarzami na boisku, co w La Liga
rzadko się zdarza.
Jedną z interpretacji tytułu mogą być
historie z dzieciństwa, jak połamał łózko ćwicząc szczupaki, albo grając w
piłkę z nogą w gipsie. Zawsze był bardzo głodny gdy. Nawet wówczas gdy
desperacko walczył z czasem by wyleczyć kolano na Mundial w Brazylii. Udało mu
się to ku wielkiemu zdziwieniu lekarzy z Liverpoolu. Robił wszystko co w swojej
mocy by zagrać, a to że zagrał zawdzięcza swojemu któremu na raka fizjoterapeucie
- Walterowi Fareirze, który cierpiał na raka.
Książka zdecydowanie godna polecenia
wszystkim fanom w szczególności Liverpoolu, o którym w większości jest mowa,
ale także kibicom wszystkich klubów Suareza a także jego osobistych fanów.
Autobiografia zawsze jest lepsza od biografii spisanej przez dziennikarzy i ta
nie była wyjątkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz